Ze świąteczną wizytą...
-
Aktywność Pływanie
26 grudnia 2016 roku
postanowiłem złożyć wizytę jurajskiej grupie morsów o istnieniu
której dowiedziałem się poniekąd przypadkiem, bo za sprawą osoby
którą poznałem, w zupełnie innej części Polski na piątej
edycji Cieszanowskiego Rock festiwalu.Mam
już na swoim koncie co prawda podobne historie, ale za każdym razem
były to samotne próby... Tym razem chciałem zobaczyć jak wygląda
tego typu zabawa w grupie ludzi, których można bez wątpienia
nazwać pasjonatami.
Godzina
11:30 jesteśmy na miejscu

miejsce kąpieli - fot. K. Wolski
Temperatura
powietrza oscyluje gdzieś w okolicach zera stopni w skali
Celsjiusza. Tafla wody pokryta jest cienką warstwą lodu już
rozkruszonego w miejscu docelowej kąpieli.
Jak
twierdzą doświadczone morsy, warunki tamtego dnia nie należały do
najkorzystniejszych, a zdecydowanie przyjemniej jest gdy temperatura
powietrza jest niższa od wody...
Godzina
11:45 pojawiają się ostatni uczestnicy wydarzenia i wszyscy
zaczynają rozgrzewkę, Jak widać na poniższej fotografii, każdy
do tematu podchodzi indywidualnie, a kibicuje nam i otuchy dodaje
Alicja.

rozgrzewka - fot. K.Wolski
Godzina 11:55 – Ostry
dostaje ostatnie wskazówki od bardziej doświadczonego kolegi,
którego zadaniem było pilnowanie porządku tamtego dnia.

ostatnie wskazówki od Pana z wiosłem - fot. K.Wolski
Godzina 12:00 wchodzimy do
wody, a cały rytuał odbywa się pod nadzorem Pana z drewnianym
wiosłem.
Na początku bałem się w
ogóle wychodzić żeby nie dostać w tył głowy ale potem
wytłumaczono mi że wiosło jest jedynie rekwizytem służącym do
przestraszenia nowicjuszy i ma charakter jedynie rozrywkowy.

jurajskie morsy - fot. K. Wolski
Po 3 minutach kąpieli
wychodzę z wody za namową Pana z drewnianym wiosłem. Na początek
wynik przyzwoity, a śrubowanie go tak na prawdę nie było moim
celem tamtego dnia.
Całą zabawę uważam za
bardzo udaną, a grupę zapoznanych ludzi za całkiem ciekawą, myślę
że nie jest to moja ostatnia wizyta na Jurze




